poniedziałek, 30 grudnia 2019

Wspomnienia - Duchowa podróż do Francji


Zakończyliśmy kolejne rekolekcje w drodze - tym razem do Francji - Bogu niech będą dzięki !

Szczególnie pragnę podziękować o. Zbigniewowi, który niestrudzenie przewodził pielgrzymce i wygłosił rekolekcje w drodze. Dziękuje wszystkim tym, którzy wspierali nas swoją modlitwą i ofiarą cierpienia. Dziękuje wszystkim tym, którzy wspierali nas modlitwą. 


Mapa naszej Duchowej podróży do Francji. 




Razem pokonaliśmy ponad 6200 km. Miejsca, które nawiedziliśmy:
* Sanktuarium Matki Bożej Ubogich w Banneux
* Honfleur - urocze miasteczko w północnej Francji, do którego przyjeżdżała na wypoczynek z rodzicami św. Tereska od dzieciątka Jezus
* Opactwo Juaye Mondaye, Normandia
* Lisieux
* polski cmentarz wojskowy w Grainville-Langennerie
* Przylądek Hoc
* Mont Saint-Michel
* Paryż
* Chartres
* Chambord
* Nevers
* Paray-le-Monial
* Châteauneuf-de-Galaure
* La Salette
* Ars
* Cluny
* La Ferte
* Dijon
* Bamberg
* Ralbitz-Rosenthal

i dopiero teraz kiedy wypisałem nazwy wszystkich miejsc - uzmysłowiłem sobie w ilu byliśmy. Prawdziwa duchowa podróż przez Francję. Jak zawsze była również niespodzianka. Poza programowo wjechaliśmy do miasta Bamberg w Niemczech. Przepiękne miasteczko w bajkowej scenerii. 

Dzień pierwszy : Swarzewo - Banneux Belgia


Objawienie Matki Bożej w Banneux, Belgia (1933 rok)

Banneux to niewielka miejscowość we wschodniej Belgii, położona około 20 km w kierunku południowo-wschodnim od Liège, w pobliżu granicy z Niemcami. Wioska znana jest głownie z Sanktuarium Matki Bożej Ubogich, które stanowi obecnie jeden z ważniejszych ośrodków kultu maryjnego w Belgii. Pierwsze objawienie miało tu miejsce 15 stycznia 1933 roku. Maryja ukazała się wtedy jedenastoletniej Mariette Beco, dokładnie w dniu 75 rocznicy objawień w Lourdes. W sumie Matka Boża ukazała się dziewczynce 8 razy. W miejscu objawienia wytrysnęło także źródełko, które w późniejszym czasie stało się miejscem wielu cudów. Pod wpływem objawień Marietta stała się zupełnie innym dzieckiem. Przestała wagarować, podniosła swoje stopnie w szkole, a także zaczęła się modlić oraz uczęszczać na msze do kościoła. W czasie objawień Matka Boska, przedstawiała się zawsze jako Matka Ubogich i poprosiła, aby w miejscu objawień mieszkańcy wybudowali kapliczkę. Wkrótce potem życzenie zostało spełnione. W 1949 roku Watykan zatwierdził objawienia w Banneux. Od tego czasu każdego roku do Banneux przybywają rzesze pielgrzymów z wielu krajów świata. Tutaj też w maju 1985 roku Jan Paweł II zakończył swoją pielgrzymkę po krajach Beneluxu. Spotkał się wtedy także z samą Mariettą Beco. W skład całego kompleksu sakralnego wchodzą m.in. Kapliczka Objawień, kaplica św. Michała Archanioła, Kaplica Posłannictwa, kościół Dziewicy Ubogich, Droga Krzyżowa, dzwonnica Konrada Adenauera oraz cudowne źródełko.












































W kaplicy Wieczystej Adoracji



Dzień drugi : Banneux - Honfleur - opactwo Juaye-Mondaye


Honfleur to niewielkie miasteczko w północnej Francji, położone przy ujściu Sekwany do kanały La Manche. Jego początki sięgają pierwszej połowy XI wieku, kiedy to znajdowała się tu niewielka osada rybacka. Korzystając z przebiegającego nieopodal szlaku handlowego, niewielka wioska bardzo szybko rozrosła się w ważny ośrodek handlowy regionu. Powstał tu także port z którego w średniowieczu wyruszały liczne okręty normandzkich rycerzy, a także XVII wieczni francuscy żeglarze, odkrywcy nowych lądów. Upadek portu nastąpił wraz z utratą przez Francję zamorskich kolonii. Miasteczko ponownie rozsławione zostało dopiero w XIX wieku przez malarzy impresjonistów, takich jak Monet czy Boudin (liczne galerie przy porcie).




























W drodze do Honfleur przejeżdżaliśmy po nowoczesnym moście Pont de Normandie rozpiętym ponad bagnistymi rozlewiskami Sekwany. Przeprawa ta wybudowana została pod koniec XX wieku i liczy ponad 2 km długości. Jej ogromne pylony, na których została podwieszona, mają 215 metrów wysokości. Most połączył Honfleur ze znajdującym się po drugiej stronie rzeki miastem Hawr. Jest niesamowitą atrakcją w drodze nad morze.















Mondaye Abbey (French: Abbaye de Mondaye lub Abbaye Saint-Martin de Mondaye) – francuski klasztor Premonstratenów w Bessin na Juaye-Mondaye, Calvados , dziewięć mil na południe od Bayeux. Założony w 1200 r., jest to jedyny dom zakonny Premonstratenów nadal aktywny w Normandii. 







Dzień trzeci : 

Opactwo Juaye Mondaye, Normandia - Lisieux - Grainville-Langennerie - Hoc - Juaye Mondaye


Opactwo Juaye Mondaye, Normandia, Francja


Biblioteka opactwa


Biblioteka zawiera 40 000 tomów, z których niektóre są z XVI wieku.

Biblioteka opactwa

Biblioteka opactwa





Obiadowa zastawa mnicha


Lisieux - z wizytą u Małej Tereski



Mała Tereska. 24-letnia mistrzyni życia duchowego


Teresa Martin już jako czternastoletnia dziewczyna chciała wstąpić do zakonu karmelitanek bosych. Początkowo odmawiano jej ze względu na młody wiek i słabe zdrowie, po roku została jednak przyjęta. W Karmelu otrzymała imię Teresy od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza.







Twierdziła, że do świętości każdy, nawet najbardziej niedoskonały człowiek, może dążyć „małą drogą”. O sobie pisała: „kiedy porównuję się ze świętymi, stwierdzam nieustannie, że między nami ta sama różnica, jak między niebotyczną górą a zagubionym ziarnkiem piasku, deptanym stopami przechodniów. Lecz zamiast zniechęcać się, mówię sobie: Dobry Bóg nie dawałby mi pragnień nierealnych, więc pomimo że jestem tak mała, mogę dążyć do świętości. Niepodobna mi stać się wielką, powinnam więc znosić się taką, jaka jestem, ze wszystkimi swymi niedoskonałościami; chcę jednak znaleźć sposób dostania się do Nieba, jakąś małą drogę, bardzo prostą i bardzo krótką, małą drogę zupełnie nową. Żyjemy w wieku wynalazków, nie ma już potrzeby wchodzić na górę po stopniach schodów; u ludzi bogatych z powodzeniem zastępuje je winda. Otóż i ja chciałabym znaleźć taką windę, która by mnie uniosła aż do Jezusa, bo jestem zbyt mała, by wstępować po stromych stopniach doskonałości”.



Modlitwa o potrzebne łaski za wstawiennictwem św. Teresy: 


Ojcze Niebieski, który przez św. Teresę od Dzieciątka Jezus przypomniałeś światu Miłość Miłosierną, przepełniającą Twe Boskie Serce i obudziłeś w nas dziecięcą ufność ku Tobie, dzięki Ci składamy, żeś tak wielką chwałą nagrodził Tę, która przez całe życie była wiernym Twym dzieckiem i że Jej udzieliłeś cudownej mocy pociągania dusz, które będą Cię chwaliły przez wieczność całą.

Św. Tereso, pamiętaj, że obiecałaś dobrze czynić na ziemi. Spuść deszcz róż na tych, którzy Cię wzywają i wyjednaj mi łaskę, której za przyczyną Twoją oczekuję od Jego nieskończonej dobroci. Amen















Zrozumiałam, że skoro Kościół jest ciałem złożonym z różnych członków, to nie brak mu najbardziej niezbędnego, najszlachetniejszego ze wszystkich. Zrozumiałam, że Kościół posiada Serce i że to Serce płonie Miłością. Zrozumiałam, że jedynie Miłość pobudza członki Kościoła do działania i gdyby przypadkiem zabrakło Miłości, Apostołowie przestaliby głosić Ewangelię, Męczennicy nie chcieliby przelewać swojej krwi…

W domu rodzinnym św. Tereski:




i dziękuje Teresko za przysłanie przewodniczki. Tutaj muszę potwierdzić, że Tereska działa błyskawicznie. Nic na później, teraz, zaraz. I prawdą jest, że ma niesamowite poczucie humoru. Okazało się, że przewodniczka zna naszą rodzinę oraz, że jest sąsiadką siostry pielgrzymkowej, która pielgrzymowała razem z nami kilka lat temu. 

Katedra do której chodziła święta Tereska 


Tutaj się spowiadała

Ołtarz ufundowany przez ojca świętej Tereski






Polski Cmentarz Wojenny w Grainville-Langannerie



Polski Cmentarz Wojenny w Grainville-Langannerie jest największą polską nekropolią wojenną we Francji. Spoczywa na niej 696 poległych - przede wszystkim "maczkowców" z 1 Dywizji Pancernej, zabitych w czasie walk w Normandii, ale także licznych żołnierzy Polskich Sił Powietrznych: 39 poległych w latach 1941-1944 (w tym jeden nieznany i jeden nie na ewidencji lotnictwa) oraz jeden lotnik Polskich Sił Powietrznych we Francji z 1940 r.




Plaża Omaha


6 czerwca 1944 roku alianci wylądowali na plażach Normandii. To była potężna operacja wojskowa i logistyczna, w której udział wzięło niemal siedem tysięcy jednostek pływających, blisko dwanaście tysięcy samolotów i 175 tysięcy ludzi. Po stronie Niemców znajdowało się zaledwie 10 tysięcy żołnierzy, w tym wiele oddziałów zdekompletowanych lub o niskiej wartości bojowej. Niemcy nie byli jednak bezbronni, pomagało im ukształtowanie nabrzeża i wnoszone wiele miesięcy umocnienia. Na plaży Omaha zginęło tego dnia trzy tysiące amerykańskich żołnierzy. 





















































Umierali dziesiątkami koszeni ogniem z ciężkich karabinów maszynowych. Wielu z nich nie zdążyło nawet zejść z barek desantowych. Ginęli od ran tonąc jednocześnie w sinych odmętach Morza Północnego. Ich ciała dryfowały na falach lub toczyły się po plaży pchane gniewnymi smagnięciami fal. Przez wiele godzin nikt nie mógł zająć się zmarłymi, bo toczyła się bezwzględna walka o przyczółek na skraju Europy. 





Dzień czwarty:

Opactwo Juaye Mondaye - Mont Saint-Michel - Paryż











Wszystko zaczęło się w roku 706, kiedy biskup Aubert z Avranches wzniósł na mało dostępnym skrawku lądu sanktuarium Archanioła. Benedyktyni po raz pierwszy pojawili się na wyspie w 966 roku, po czym zbudowali w opactwie swój pierwszy kościół. Kres chwale Mont Saint-Michel próbowali położyć francuscy rewolucjoniści przepędzają mnichów z wyspy i zmieniając opactwo w więzienie. Dopiero kilkadziesiąt lat później, w roku 1874 opactwo zostało uznane za zabytek, a ponad sto lat później w 1974r. trafiło na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Benedyktyni powrócili do opactwa w 1000 rocznicę pierwszego pojawienia się na wyspie, na przełomie ostatniego tysiąclecia uznali jednak, że Mont Saint-Michel zrobiło się zbyt głośne i tłoczne, co przeszkadza w kontemplacji, i opuścili opactwo.







Szkoda, że dzisiaj mury klasztoru są opustoszałe. Brak sprawowanej Eucharystii, śpiewu mnichów i zapachu kadzidła. Miejsca nie lubią pustki. W miejsce modlitw wdarł się gwar tysięcy turystów, odwiedzających co roku słynne opactwo św. Michała. Tak sobie pomyślałem, że dobrze że jest jeszcze kilka czynnych świątyń św. Michała w Europie. Jego tzw. europejski miecz skrzy się dalej pomimo tego, iż tutaj, na francuskiej ziemi, najstarszej z córek Kościoła modlitwa wygasła. My jednak nie tylko pielgrzymujemy ale również ewangelizujemy. Ewangelizacja jest wpisana w status Naszego Pielgrzymowania. Tego chciała od nas Najświętsza Maryja Panna i dopóki będziemy pielgrzymować - dopóty będziemy ewangelizować. Więc nie mogło w tak szczególnym miejscu zabraknąć modlitwy i śpiewu. Liczyliśmy się z tym, ze nas wyproszą, ale od czego jest św. Michał i Matka naszego Pana. Litania do św. Michała oraz śpiew, chociaż na chwilę przywróciły blask temu miejscu.



















Oryginalne koło przypominało mi te, które już nie raz widziałem w starych zamkach czy młynach. Jeden tylko szczegół - jego wymiary. Tak dużego koła do wyciągania studziannej wody jeszcze nie widziałem. Zagadka rozwiązała się po jakimś czasie, dzięki mojemu dociekaniu. Nie było to koło służące do wyciągania wiader ze studni. Studnia twierdzy znajdowała się w innym, znacznie oddalonym od tego miejscu. Podczas wojny stuletniej, gdy niemalże cała Normandia znalazła się po okupacją Angielską jedynie St. Michele nie zostało zdobyte. Punkt ten niczym wrzód dawał się raz po raz Brytyjczykom we znaki. W ówczesnym tutejszym garnizonie stacjonowało według różnych danych od 200 - 600 zbrojnych. Ich rajdy na umocnienia wroga dawały się we znaki najeźdźcom. Od strony lądu nie można było dostarczyć żywności, a tylu zbrojnych domagało się jedzenia. Jedynym źródłem zaopatrzenia w żywność pozostawała droga od strony morza. Tam jednak wysoki kamienny klif, który nie pozwalał na desant i wjazd na jakimkolwiek zwierzęciu żywności. Więc wymyślili rampę torową, po której wciągano pakunki z żywnością na górę. Do wciągania służyło ów koło napędzane ludzkimi mięśniami.









Dzień piąty : Paryż

Spalona Katedra Noter Dame



W kolejce na wieżę Eiffla



Wieża Eiffla - chwile postaliśmy zanim dostaliśmy się na górę ale było warto. Przepiękna panorama Paryża była u naszych stóp ..., a  w windzie na górę młody Francuz (operator windy) jak dowiedział się, że jesteśmy Polakami to zaintonował : "Polska, biało czerwoni, Polska ..." i cała winda śpiewała, aż na górę.  Dobrze, że z nami był Ojciec Zbigniew - pobłogosławił nas i wszystkich znajdujących się w windzie i na wieży. Może dla niektórych obecnych było to jedyne błogosławieństwo jakie otrzymali od dłuższego czasu, a może jedyne w życiu. Niech Bóg przez nie dotyka wszystkich, przenika przez przestrzeń i spoczywa na mieszkańcach Paryża i całej Francji. 













Kolejnym punktem był Cudowny Medalik - niesamowite miejsce.






Od roku 1813, „Hôtel de Châtillon” jest Domem Macierzystym Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia Świętego Wincentego a Paulo. Staraniem Sióstr powstaje tu kaplica pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Warto zauważyć, że pieczęć Zgromadzenia przedstawia Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego na tle Jego Serca płonącego miłością, by zaznaczyć, że ta właśnie miłość jest wpisana w powołanie Sióstr.


W roku 1830 Katarzyna Labouré, która dopiero co stała się Siostrą Miłosierdzia, otrzymuje łaskę widzenia Świętego Wincentego a Paulo. Przez cały czas Seminarium (nowicjatu), trwającego wówczas 1 rok, widzi Chrystusa obecnego w Eucharystii, ale nie towarzyszy temu żadne przesłanie. Katarzyna spotyka się także z Matką Bożą, co ma miejsce w nocy z 18 na 19 lipca, a następnie 27 listopada i w grudniu tego samego roku. Podczas jednego z tych objawień, Maryja przedstawia jej wzór medalika. Jest on dziś znany milionom pielgrzymów przybywającym do tej Kaplicy, by w ciszy modlitwy powierzać Bogu swoje sprawy przez wstawiennictwo Maryi.










Dnia 18 lipca 1830 roku, wówczas w wigilię uroczystości Świętego Wincentego, którego tak bardzo kochała i którego przepełnione miłością serce widziała, Katarzyna zwraca się do niego z prośbą, by spełniło się w końcu jej ogromne pragnienie widzenia Najświętszej Panny. O godzinie 23:30 słyszy jak ktoś wzywa ją po imieniu.


Przy swoim łóżku widzi tajemnicze dziecko, które zaprasza ją, by wstała :


„Najświętsza Panna czeka na Ciebie”


Katarzyna ubiera się i podąża za dzieckiem, które „promieniuje jasnością wszędzie tam, gdzie przechodzi”.


Przybywając do kaplicy, Katarzyna zatrzymuje się obok fotela księdza ustawionego pod obrazem Świętej Anny (dzisiaj w tym miejscu znajduje się figura Świętego Józefa, obraz z kolei jest na chórku). Słyszy „ jakby szelest jedwabnej sukni”. Jej mały przewodnik mówi:


„Oto Najświętsza Panna”


Ona niedowierza. Lecz dziecko powtarza jeszcze bardziej zdecydowanym głosem:


„Oto Najświętsza Panna”


Katarzyna rzuca się do stóp Najświętszej Dziewicy siedzącej w fotelu i kładzie swe dłonie na Jej kolanach.


„Pozostałam tak, nie wiem jak długo. Tam przeżyłam najsłodszy moment mego życia. Najświętsza Dziewica powiedziała mi jak powinnam odnosić się do mego spowiednika i powierzyła mi wiele spraw”


Najświętsza Panna wskazuje ręką Ołtarz, gdzie znajduje się tabernakulum i mówi :


„Przychodźcie do stopni tego Ołtarza. Tutaj łaski spłyną na każdego, kto o nie prosi z ufnością i żarliwością”.






Dnia 27 listopada 1830 roku Najświętsza Panna ponownie objawia się Katarzynie w kaplicy. Tym razem o godzinie 17:30 podczas rozmyślania nowicjuszek, pod obrazem Świętego Józefa (w miejscu dzisiejszej figury Matki Bożej z globem). Najpierw Katarzyna widzi jakby dwa żywe obrazy, które przesuwają się stanowiąc pewną całość. Maryja stoi na kuli ziemskiej, której Katarzyna widzi tylko połowę. Jej stopy miażdżą węża.

Na pierwszym obrazie Matka Boża trzyma w swych dłoniach złoty glob z małym krzyżykiem, który wznosi ku niebu. Katarzyna słyszy :
„Kula, którą widzisz, przedstawia cały świat, Francję i każdego z osobna”
Na drugim obrazie z otwartych dłoni Maryi, na palcach których znajdują się pierścienie wysadzane klejnotami, wychodzą promienie, jedne piękniejsze od drugich.
Jednocześnie Katarzyna słyszy:
„Te promienie są symbolem łask, których udzielam tym, którzy Mnie o nie proszą”
Następnie wokół Maryi pojawiają się słowa w kolorze złotym, tworzące owalny napis:
„O Maryjo bez grzechu poczęta módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy”.
Następnie słyszy głos :
„Postaraj się o wybicie Medalika na ten wzór. Osoby, które go będą nosić z ufnością, otrzymają wiele łask”.
Na koniec obraz się odwrócił i Katarzyna widzi drugą stronę Medalika : literę „ M” zwieńczoną krzyżem, a poniżej dwa serca – jedno otoczone koroną cierniową, drugie przebite mieczem.


(informacje za :www.chapellenotredamedelamedaillemiraculeuse.com )




Nasza pielgrzymkowa Msza Święta zgromadziła nie tylko pielgrzymkową grupę ale również osoby spragnione Eucharystii w tym, tak cudownym, miejscu. Należą się także słowa uznania dla naszego kapłana, który pomimo nalegania nie rozdawał komunii świętej do ręki. Mamy być znakiem dla świata. Po Mszy Świętej podchodziły osoby i pytały się skąd jesteśmy i kto odprawiał Mszę. Ludzie są głodni należytego sprawowania kultu. 




Po Eucharystii pojechaliśmy dalej zwiedzać Paryż. Z okien autokaru zwiedziliśmy najważniejsze turystyczne atrakcje Paryża. Zatrzymaliśmy się na Polach Elizejskich, kilka fotek przed fontanną oraz widok zadymiarzy z pomarańczowych kamizelek. Dużo huku, dymu i niebieskich świateł kogutów policyjnych. Taki jest dzisiaj Paryż. Z jednej strony zgliszcza katedry Noter Dame, z drugiej zaś zadyma. Czy tak już niedługo będzie wyglądał świat bez Boga ... ?








W końcu trafiliśmy nad Sekwanę. Popłyniemy dumną rzeką Paryża. Zwiedzimy wiele miejsc z pokładu statku. Już dzień chyli się ku zachodowi - więc i Paryż nabiera kolorytu tajemniczego miasta w kolorach jesieni. 













Dzień szósty - Paryż - Chartres - Chambord - Nevers






Wyspać się na tej pielgrzymce to nie dało rady. Skoro świt podziękowaliśmy siostrom za gościnę i po Mszy Świętej ruszyliśmy w drogę. Poranna modlitwa, śpiewanie Godzinek oraz kapłańskie błogosławieństwo to nasz poranny zestaw małego pielgrzyma. 





Katedra w Chartres

Kiedy w czerwcu 1194 roku wielki pożar strawił romańską katedrę w Chartres, boleść duchownych i świeckich mieszkańców miasta – co mówię, całego chrześcijańskiego świata! – była ogromna. Wiedziano, że tu, w stolicy prowincji zwanej Beauce, nad rzeką Eure stoi kamienny skarbiec, w którego krypcie spoczywa bezcenna relikwia – Sancta Camisia, czyli tunika, jaką Maryja Panna miała jakoby na sobie, gdy powiła Boga. Toteż średniowieczni kronikarze odnotowali pożar katedry jako wydarzenie wstrząsające. Tym większą radość wywołała kolejna wiadomość: oto Sancta Camisia przetrwała pod zgliszczami nienaruszona! Dlaczego? Dla tłumu otaczającego tlące się jeszcze ruiny sprawa była jasna: Nasza Pani ­pragnęła, aby ku Jej czci postawiono nową, nieporównaną w piękności świątynię.




Inskrypcja nad portalem bramy północnej katedry brzmi: "Hic dimittitur Archa Cederis", czyli "Tu jest złożona Arka".

W Chartres mnogość witraży jest niesamowita – to jedyny tego rodzaju zespół w skali światowej (obok Sainte Chapelle w Paryżu). Pochodzą głównie z wieku XIII, ale są pośród nich i starsze, jak ukochana Matka Boska Pięknego Witraża, Notre-Dame-de-la-Belle-Verrière, ocalała z pożogi.












Najstarszy z witraży, zachowany z pożaru, który prawie doszczętnie strawił katedrę - witraż: Matka Boska Pięknego Witraża. Podobno witraże katedry zajmują 2000 m2 powierzchni. Same szkło do wykonania witraży - zwane szkłem gotyckim - zamienia światło ultrafioletowe na dobroczynne i "zdrowe" światło wpadające do wnętrza świątyni. Kolejną ciekawostką jest to, że niezależnie od pogody na zewnątrz, ilość wpadającego światła jest taka sama. Witraże "wzmacniają" wchodzące światło. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia. Pogoda na zewnątrz była typowo jesienną, padał deszcz. Do dzisiaj pozostaje pod dużym znakiem zapytania w jaki sposób ówcześni szklarze uzyskali tak kontrastowe nasycenie barw szkła. Nawet dzisiaj szklarze nie są w stanie uzyskać tak wyrafinowanego w barwie odcienia niebieskiego zwanego "Blue de Chartres". Warto jeszcze zauważyć, iż pomimo tak mocnego nasycenia szkła barwnikami, wnętrze Katedry pozostaje kolorystycznie bez zmiany. Kolor nie wyświetla się na ścianach, a całe wnętrze pozostaje w beżowych barwach. Pomimo gotyku wnętrze Katedry jest bardzo przytulne, po prostu chce się tam być. Imponujące, warte i godne zobaczenia. My mieliśmy tą możliwość. 

Niewątpliwie najcenniejszą dla chrześcijan relikwią jest tzw. suknia, szata Matki Bożej, w którą owinęła po narodzinach małego Jezusa: "Bo uboga była, rąbek z głowy zdjęła, w który Dziecię uwinąwszy, siankiem je okryła". To ten rąbek mogliśmy zobaczyć na własne oczy w jednej z kaplic pięknej Katedry w Chartres. 







Dookoła prezbiterium znajduję się przepięknie rzeźbiony krużganek przedstawiający sceny ze Starego i Nowego Testamentu. W chwili naszego zwiedzania połowa była już odnowiona. Za pomocą lasera zdejmuje się naleciałości i zabrudzenia kamienia. Poniżej efekt prac konserwatorów. Całe wyrzeźbione dookoła prezbiterium jest przykładem gotyku płomienistego. 
















Największą zagadką Katedry jest znajdującym się na posadce labirynt. Jego przeznaczenie do końca nie jest zupełnie jasne. Narracja, którą zastosowano w wiekach późniejszych wskazywała na labirynt jako miejsce odbycia pokutnej pielgrzymki do Ziemi Świętej, przez tych, którzy ze względu na stan zdrowia, porę roku czy niedostateczne finanse, nie mogli udać się w daleką pątniczą podróż. Czy była to prawda? Kto to wie. Dzisiaj labirynt jest zastawiony ławkami i krzesłami. Jedynie na atrapie, mocno zeskalowanej można palcem przejść cały labirynt. 





Po drodze do katedry, na jednym z budynków widniał duży mural z bohaterem francuskim z czasów drugiej wojny światowej. No cóż, każdy ma tylu bohaterów ilu ma. Niektórzy nie muszą kreować na siłę bohaterów. 





I w drogę dalej ... Chambord,
a dokładnie - Château de Chambord, czyli zamek Chambord. Podobno jeden z najpiękniejszych zamków nad Loarą. Szczerze, byłem trochę zawiedziony. Liczyłem na większy przepych i wzrokową ucztę niezliczonych dzieł sztuki. Niestety - było ubogo. Sama architektura bryły zamku ukazywała minione wieki francuskiego przepychu. Miejsca gdzie beztroska panujących łączyła się z biedą okolicznych wiosek. Moralność z niemoralnością miłościwie panujących. 










Nevers



Przepiękne miasto, które swoją popularność zawdzięcza niesamowitej świętej - s. Bernadecie. Ciało jej spoczywa nienaruszone w kaplicy klasztoru Saint - Gildard. Sam klasztor powstał w końcu XVII w. jako dom pomocy, szpital dla miejscowej ludności. Do dzisiaj służą w nim siostry z Kongregacji Sióstr Miłosierdzia. Jedną z nich była św. Bernadeta, która w Lourdes 18 razy dostąpiła przywileju objawień Matki Bożej. Przybyła do Nevers w 1866 r. W tutejszym klasztorze była opiekunką chorych i zakrystianką. Przebywała tu do swojej śmierci 16.04.1879 r. W sobotę 19.04.1879 r. złożono ją do grobu w przy klasztornym ogrodzie. Od tamtego czasu ciało św. Bernadety, wbrew wszelkim prawom natury, w ogóle nie uległo procesowi rozkładu, zarówno zewnętrznego, jak i wewnętrznego. Do dziś zachowało niezwykłą naturalność i piękno. 18.07.1925 r. umieszczono je w szklanym sarkofagu, który ustawiono w kaplicy klasztornej, po prawej stronie głównego ołtarza. Można tam godzinami wpatrywać się w piękne oblicze zakonnicy. Na jej twarzy widać delikatny uśmiech, tak jakby chciała powiedzieć: nie martw się, pomogę ci, będę się wstawiać za tobą u Królowej Nieba. 



My również dzięki przychylności sióstr mogliśmy sam na sam pobyć z św. Bernadettą. Wieczorne piękne uwielbienie, połączone z modlitwą o uzdrowienie duszy i ciała za wstawiennictwem św. Kaspra trwało do późnych godzin wieczornych.


Poranna Msza Święta i wyjazd w dalszą drogę, szkoda było wyjeżdżać. Piękne, duchowe, proste miejsce. Odczuwałem tutaj prawdziwy duchowy i fizyczny pokój. Dziękuje s. Bernadetto! Merci !





Testament Bernadette Soubirou

Za biedę, w jakiej żyli mama i tatuś,
 za to, że się nam nic nie udawało,
 za upadek młyna,
 za to, że musiałem pilnować dzieci, 
stróżować przy owcach,
 za ciągłe zmęczenie...
 dziękuje Ci, Jezu. 

Za dni, w który przychodziłaś, Maryjo, 
i za te, w które nie przyszłaś 
- nie będę Ci się umiała odwdzięczyć,
 jak tylko w raju. 

Ale i za otrzymany policzek, 
za drwiny, za obelgi,
 za tych, co mnie mieli za pomyloną, 
za tych, co mnie posądzali o oszustwo, 
za tych, co mnie posądzali o robienie interesu... 
dziękuje Ci, Matko 

Za ortografię, której nie umiałam nigdy, 
za to, że pamięci nigdy nie miałam, 
za moją ignorancję i za moją głupotę, 
dziękuję Ci, 
Dziękuję Ci ponieważ gdybym było na ziemi dziecko
 o większej ignorancji i większej głupocie,
 byłabyś je wybrała... 

Za to, że moja mama umarła daleko, 
za ból, który odczuwałam, kiedy mój ojciec, 
zamiast uścisnąć swoją małą Bernadetę, 
nazwał mnie "siostro Mario Bernardo" ... 
dziękuję Ci, Jezu. 

Dziękuję Ci za to serce, 
które mi dałeś, tak delikatne i wrażliwe,
 a które przepełniłeś goryczą... 
Za to, że matka Józefa obwieściła, 
że się nie nadaję do niczego, dziękuję..., 
za sarkazmy matki mistrzyni, 
jej głos twardy, jej niesprawiedliwości, 
jej ironię i za chleb upokorzenia... dziękuję. 

Dziękuję za to, że byłam tą uprzywilejowaną 
w wytykaniu mi wad, 
tak że inne siostry mówiły: 
"Jak to dobrze, że nie jestem Bernadetą". 

Dziękuję, za to, że byłam Bernadetą, 
której grożono więzieniem, 
ponieważ widziałam Ciebie, Matko... 
tą Bernadetą tak nędzną i marną, 
że widząc ją, mówili sobie:
 "To ta ma być Bernadetą,
 którą ludzie oglądali jak rzadkie zwierzę?" 

Za to ciało, które mi dałeś, 
godne politowania, gnijące...,
 za tę chorobę, piekącą jak ogień i dym,
 za moje spróchniałe kości, 
za pocenie się i gorączkę, 
za tępe ostre bóle... dziękuję Ci, mój Boże.

 I za tę duszę, którą mi dałeś, 
za pustynię wewnętrznej oschłości, 
za Twoje noce i Twoje błyskawice, 
za Twoje milczenie i Twe pioruny, 
za wszystko. 
Za Ciebie - i gdy byłeś obecny, 
i gdy Cię brakowało... dziękuje Ci, Jezu






Dzień siódmy : Nevers - Paray-le-Monial - Châteauneuf-de-Galaure - Grenoble






To był także niesamowity dzień, zresztą - co tutaj mówić - jak wszystkie. Wiele pięknych miejsc, wielu świętych, wiele doznań duchowych, smakowych, pogodowych i noclegowych. Po prostu pielgrzymka. Wróćmy jednak do pierwszego miejsca dzisiejszego dnia pielgrzymowania: Paray-le-Monial. Miejsce w świecie chrześcijańskim znane z kluczowych dla ludzkości objawień Pana Jezusa Małgorzacie Alacoque. Można powiedzieć, że jest to sam środek, serce objawień na świecie. Jest to także miejsce najważniejszego dla Francji objawienia samego Zbawiciela. Prośba jaką skierował Pan Jezus w objawieniu dotyczyła w pierwszej kolejności Francji. Następstwa nie wypełnienia tej prośby były kolosalne dla samej Francji, a przez nią dla całej Europy i świata. Błędy rewolucji francuskiej do dnia dzisiejszego dotykają i ciążą na europejskiej ziemi.





W pierwszej kolejności zwiedziliśmy katedrę. Później udaliśmy się do znajdującej się niedaleko przyklasztornej kaplicy sióstr Nawiedzenia (wizytek). Nad całością czuwają wolontariusze, którzy zaprosili nas na kawę oraz wyświetlili film o objawieniach św. Małgorzacie.






Po filmie przeszliśmy do wspomnianej kaplicy, miejsca objawienia Najświętszego Serca Pana Jezusa.






Obietnice Jezusa Chrystusa dane za pośrednictwem św. Małgorzaty Marii Alacoque Tym, którzy czcić będą Moje Serce Najświętsze:

Dam im wszystkie łaski potrzebne w ich stanie. 
Zgoda i pokój będą panowały w ich rodzinach. 
Będę sam ich pociechą we wszystkich smutkach i utrapieniach życia. 
Będę ich ucieczką najbezpieczniejszą w życiu, a szczególnie w godzinę śmierci. 
Błogosławić będę wszystkim ich zamiarom i sprawom. 
Grzesznicy znajdą w Mym Sercu źródło i całe morze niewyczerpanego nigdy miłosierdzia. 
Dusze oziębłe staną się gorliwymi. 
Dusze gorliwe szybko dostąpią wielkiej doskonałości. 
Zleję obfite błogosławieństwo na te domy, w których obraz Serca Mego Boskiego będzie zawieszony i czczony. 
Kapłanom dam moc zmiękczania serc najzatwardzialszych. 
Imiona osób, które rozpowszechniać będą nabożeństwo do Mego Boskiego Serca, będą w nim zapisane i na zawsze w nim pozostaną. 
Przystępującym przez 9 z rzędu pierwszych piątków miesiąca do Komunii Świętej dam łaskę pokuty ostatecznej, że nie umrą w stanie niełaski ani bez sakramentów świętych, a to Serce Moje stanie się dla nich ucieczką w godzinę śmierci.




Modlitwa przed Najświętszym Sakramentem


Jezu Chryste, mój Panie i Boże, wierzę,
że jesteś prawdziwie i rzeczywiście obecny
w Najświętszym Sakramencie Ołtarza.
Przyjmij ode mnie ten akt najgłębszej adoracji
jako dowód mojego pragnienia, aby Cię adorować bezustannie,
i jako wyraz wdzięczności za miłość, którą mi okazuje Twoje Serce.
Nie mogę się za nią lepiej odwdzięczyć, jak ofiarując Ci wszystkie akty adoracji,
wyrzeczenia, cierpliwości i miłości,
które Twe Serce spełniało w ciągu Twojego życia ziemskiego
i które nadal spełnia w niebie.
Ofiaruję Ci te akty, spełniane przez Twoje Serce,
aby Ci okazać moją miłość, złożyć należyty hołd i uwielbienie.
Jednoczę się z tą Boską Ofiarą, którą nieustannie składasz swojemu Ojcu.
Poświęcam Ci wszystko, czym jestem, prosząc, byś wyniszczył we mnie wszelki grzech
i byś nie dopuścił, bym się w wieczności znalazła z dala od Ciebie.








Modlitwa do Św. Małgorzaty Marii Alacoque


Boże Ojcze nasz Ty pozwoliłeś Twojej Służebnicy
św. Małgorzacie Marii Alacoque na wejście w głębię miłości
Serca Twojego Syna - Jezusa Chrystusa.
Ty powierzyłeś Jej orędzie miłości, które przekazała całemu
światu i ustanowiłeś Ją spadkobierczynią swoich łask.

Błagamy Cię dzisiaj ... za wstawiennictwem tej świętej zakonnicy
z Paray-le-Monial, Powiernicy Bożych tajemnic,
Współpatronki naszej parafii, która w Najśw. Sercu Jezusa
doznawała wielkiej radości i zachowała nadzieję
w doświadczeniach.
Niech nas wspomaga we wszystkich naszych trudnościach.
Niech umacnia naszą wiarę i nauczy nas całkowitego zaufania do Ciebie.
Niech otworzy nasze serca na miłość i miłosierdzie naszego Zbawiciela.
Niech w sercach naszych rozpala ogień Bożej miłości.
Niech w nas wyzwala coraz głębszą miłość braterską.
Niech nam wyprosi w tym życiu pokój w cichym i pokornym Sercu Jezusa i wspiera nas w szerzeniu Jego Królestwa miłości na ziemi;
a po śmierci da nam udział w radości życia wiecznego w niebie.
Prosimy o to, przez Chrystusa Pana naszego. A m e n.

Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami /3x/
Święta Małgorzato Mario Alacoque, módl się za nami.

Châteauneuf-de-Galaure

Kolejnym miejscem na naszej pielgrzymkowej drodze była Marta Robin. Mała miejscowość, z parafialnym kościołem w centrum. Miejsce na odludziu, bez reklam i drogowskazów. Tak jakby czas stał tutaj w miejscu. Trudno trafić do rodzinnego gospodarstwa Marty. Język angielski na nic tutaj się przyda, pozostaje tylko francuski lub nasz polski uniwersalny, mów pomału, głośno i wyraźnie z pewną gestykulacją. Tak też skomunikowani trafiliśmy do domu rodzinnego Marty. 



Wąska droga poprzez pola doprowadziła nas do gospodarstwa państwa Robin. Miejsce ciche, spokojne, pełne pokoju. Tutaj przez pięćdziesiąt lat jedynym pokarmem Marty była komunia święta. Nic więcej. Ciało Pana Jezusa. Trudno to sobie wyobrazić ale takie są fakty.





Byliśmy ludźmi z bardzo prostego środowiska, ale moi rodzice bardzo nas kochali. Błogosławię moich rodziców, którzy wychowując nas, mieli w zwyczaju nas wysłuchać, gdy bolała nas głowa i mówili: To przejdzie, jak się prześpisz.

I to była prawda.





Mój tata nauczył mnie doić krowy. On tego bardzo nie lubił. To śmieszne uczucie, kiedy się znajdzie pod krową po raz pierwszy. To grube! Kozy to umiałam doić, ale to nie to samo…






Co można powiedzieć o mnie i moim życiu? Moje dni upływają jednakowo, monotonne i podobne do siebie. Mój dzień jutrzejszy będzie taki sam jak inne dni. Upłynie mi w towarzystwie mamy, zawsze ten sam, szary i monotonny, przynosząc jeszcze więcej smutku niż radości.




Moje życie jest nieustającą Mszą. Czuję, że moje łóżko nie jest łóżkiem, to raczej ołtarz.




AKT OFIAROWANIA SIĘ JEZUSOWI CHRYSTUSOWI PRZEZ RĘCE MARYI

Wg. św. Ludwika Marii Grignon de Montfort ,“Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” 

Obieram Ciebie dzisiaj Maryjo, wobec dworu niebieskiego,
za moją Matkę i Królową.
Tobie zawierzam i poświęcam, z całym poddaniem i miłością,
moje ciało i moją duszę, wszystko czym jestem i co posiadam,
oraz wartość moich dobrych czynów przeszłych, teraźniejszych i przyszłych.
Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną i wszystkim,
co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twego upodobania,
na większą chwałę Boga, teraz i na wieki.
Amen.

... i dalej w drogę do Grenoble na nocleg.


Dzień ósmy : La Salette


Rano po śniadaniu ruszyliśmy w drogę do przepięknie położonego sanktuarium maryjnego w La Salette. Przejazd górską trasą robił niesamowite wrażenie/ 



Msza Święta i niespodzianka od Maryi - ksiądz z Polski, który nie wiadomo dlaczego - nasz szukał. Bez umawiania, bez zamawiania - pojawił się. Po Mszy zabrał nas na spacer po La Salette, pięknie opowiadając o tym wszystkim co miało tutaj miejsce. 




Miejsce Objawienia leży w ukryciu, schowane wśród gór. Jest to prosta górska niecka z trzema statuami Maryi z brązu, ogrodzonym łańcuchami wskazującymi drogę, którą Maryja przebyła podczas Objawienia. W głębi niecki płynie źródełko, bijące nieprzerwanie od dnia Objawienia. Jest ono znakiem wielu łask, które z tej Świętej Góry płyną na cały świat. 











W sobotę 19 września 1846 r. ukazuje się „Piękna Pani” dwojgu dzieciom pochodzącym z Corps w Alpach francuskich: jedenastoletniemu Maksyminowi GIRAUD i prawie piętnastoletniej Melanii CALVAT, które pilnują swoich krów na hali należącej do La Salette, na górze Planeau, na wysokości 1800 metrów. W kotlinie strumyka spostrzegają nagle kulę ognia – „jakby tam spadło słońce”. W oślepiającej jasności rozpoznają siedzącą kobietę z łokciami opartymi na kolanach i z twarzą ukrytą w dłoniach.






„Zbliżcie się, moje dzieci, nie bójcie się, jestem tu po to, by wam opowiedzieć wielką nowinę”.






Robi kilka kroków w ich kierunku. Nabrawszy pewności, Maksymin i Melania zbiegają ze zbocza na dół. Stają teraz tuż przy niej. Piękna Pani cały czas płacze. Jest wysoka i cała ze światła. Ubrana jak miejscowe kobiety w długą suknię, w wielki fartuch wokół bioder, w chustkę skrzyżowaną na piersiach i zawiązaną na węzeł na plecach, w czepek wieśniaczki. Szeroki, płaski łańcuch biegnie brzegiem jej chusty. Inny łańcuch podtrzymuje na jej piersi wielki krucyfiks. Pod ramionami krzyża, po prawej ręce Chrystusa znajdują się obcęgi, po lewej młotek. Z postaci Ukrzyżowanego wypływa cała światłość, z której jest utworzona zjawa, światłość, która tworzy iskrzący się diadem na czole Pięknej Pani. Róże otaczają wieńcem jej głowę, obrębiają jej chustę, zdobią obuwie.




„Jeżeli mój lud nie zechce się poddać, będę zmuszona puścić ramię Mojego Syna. Jest ono tak mocne i ciężkie, że dłużej nie mogę go podtrzymywać. Od jak dawna cierpię z waszego powodu! Chcąc, by Mój Syn was nie opuścił, muszę Go nieustannie o to prosić, a wy sobie nic z tego nie robicie. Choćbyście się nie wiem jak modlili, nie wiem, co robili, nigdy nie zdołacie wynagrodzić trudu, którego się dla was podjęłam. Dałam wam sześć dni do pracy, siódmy zastrzegłam sobie i nie chcą mi go przyznać. To właśnie czyni ciężkim ramię Mojego Syna! Również woźnice przeklinają, mieszając z przekleństwami imię Mojego Syna. To są dwie rzeczy, które czynią tak bardzo ciężkim ramię Mego Syna. Jeżeli zbiory się psują, to tylko z waszej winy. Pokazałam wam to w roku ubiegłym na ziemniakach. Wy jednak nic sobie z tego nie robiliście. Przeciwnie, kiedy znajdowaliście zgniłe ziemniaki, przeklinaliście mieszając z przekleństwami imię Mojego Syna. Będą się psuły nadal, a tego roku na Boże Narodzenie nie będzie ich wcale”.







Słowo „pommes de terre” wprawia w zakłopotanie Melanię. W gwarze, której się używa w tej okolicy, na ziemniaki mówi się „las truffas”. Pasterka zwraca się więc do Maksymina… ale Piękna Pani ją uprzedza: 

„Nie rozumiecie tego, moje dzieci? Zaraz powiem wam to inaczej”. 

Piękna Pani powtarza ostatnie zdanie i prowadzi dalszą rozmowę w narzeczu z Corps: 

„Jeżeli macie zboże, nie trzeba go siać. Wszystko, co posiejecie, zje robactwo a to, co wzejdzie, rozsypie się w proch przy młóceniu. Nastanie wielki głód. Zanim głód nadejdzie, dzieci w wieku poniżej siedmiu lat dostaną dreszczy i będą umierać na rękach trzymających je osób. Inni będą pokutować z powodu głodu. Orzechy zrobaczywieją, a winogrona zgniją”. 








„Jeżeli się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą. Czy dobrze się modlicie, moje dzieci?”









„Ach! moje dzieci, trzeba się dobrze modlić wieczorem i rano. Jeżeli nie macie czasu, zmówcie przynajmniej „Ojcze nasz i Zdrowaś”, a jeżeli będziecie mogły módlcie się więcej. W lecie ma mszę świętą chodzi tylko kilka starszych niewiast. Inni pracują w niedzielę przez całe lato. W zimie, gdy nie wiedzą, co robić, idą na mszę św. jedynie po to, by sobie drwić z religii. W czasie Wielkiego Postu jedzą mięso jak psy. Moje dzieci, czy nie widziałyście kiedyś zepsutego zboża?”








„Lecz ty, moje dziecko, musiałeś je kiedyś widzieć, w Coin, razem z twoim ojcem. Właściciel pola powiedział wówczas do twego ojca: „Chodźcie zobaczyć, jak moje zboże się psuje”. Poszliście razem. Twój ojciec wziął dwa lub trzy kłosy w dłonie, pokruszył je i wszystko obróciło się w proch. Wracaliście później do domu. Kiedy byliście około godziny drogi od Crops, ojciec dał ci kawałek chleba, mówiąc: „Masz dziecko, jedz jeszcze chleb w tym roku, bo nie wiem, czy go kto będzie jadł w roku przyszłym jeżeli zboże będzie się dalej tak psuło”.







– „O tak, proszę Pani!” – odpowiada Maksymin – „teraz sobie to przypominam. Przed chwilą o tym nie pamiętałem”. 

I Piękna Pani kończy, nie w gwarze, ale po francusku: 



„A więc, moje dzieci, ogłoście to całemu mojemu ludowi”. 

Później posuwa się naprzód, przekracza strumyk i nie oglądając się, powtarza z naciskiem: 

„A więc, moje dzieci, ogłoście to całemu mojemu ludowi”. 


Piękna Pani wspina się po krętym zboczu, które wznosi się w stronę le Collet (mała przełęcz). Tam, unosi się do góry. Dzieci dobiegają do niej. Ona spogląda w niebo, potem ku ziemi. Zwrócona w kierunku południowo-wschodnim, „rozpływa się w świetle.” Potem znika również światłość…






Pomimo deszczowej pogody i chłodu nie chciało nam się wyjeżdżać z La Salette. Ksiądz przewodnik kilka razy wchodził i wychodził z autokaru. Również było mu żal z nami się pożegnać. Jednak pielgrzym to człowiek drogi i trudu. Trzeba być przygotowanym na każdą drogę, na każdy trud, ból i niedostatek. W dobie pielgrzymek autokarowych, ba już nawet samolotowych, zapominamy o sednie pielgrzymowania - o wyrzeczeniu i przyjmowaniu wszystkiego tego co nas spotka na pątniczej drodze. Duch tego świata wszędzie wchodzi, a mówienie o wyrzeczeniu i przeskakiwaniu samego siebie wywołuje czasami uśmiech na ustach i kalkulacje w głowie usprawiedliwienia. Szkołą pielgrzymowania i jakimś powrotem do szczytnych idei pielgrzymowania, jak dla mnie jest Camino. Tam nie zastanawiasz się, plecak niesiesz na plecach, wiesz ile Ci potrzeba do życia, ponieważ każdy zbędny kilogram jest niepotrzebnym ciężarem. Cieszysz się z banana i kubka wody. Cieszysz się z natrysku i ciepłej wody. Nie przeszkadza ci brak ścianek i zasłon w natrysku. Łóżko piętrowe, jedno przy drugim nie jest problemem. Cieszysz się, że kolejny kawałek drogi za tobą, masz co zjeść i gdzie się wyspać. Totalny minimalizm. Radość z życia. Polecam!



Dzień dziewiąty : Ars - Cluny - La Ferte - Dijon

















Kolejny dzień naszego pielgrzymowania. Dzisiaj jak dla mnie szczególny dzień. Miejsce, które już od kilku lat chciałem nawiedzić. Miejsce związane z życiem i śmiercią św. proboszcza z Ars. Jakoś tak zawsze czułem bliskość tego świętego. Ujmowała mnie jego pokora i całkowita ufność i zawierzenie Panu. Kult jego do Maryi Panny. Nawet zły nie mógł tego znieść i regularnie wypluwał odchody na Jej wizerunek, a proboszcz ze spokojem obmywał święty obraz. 



Nie potrafił przyswoić sobie łaciny, a na jego Msze przy końcu życia przychodziły tłumy. Nie był oczytany, a homilie mówił od serca, krusząc serca wiernych i ofiarując je Panu. Z jednej strony był dobry, delikatny, z drugiej potrafił napiętnować grzech i nazwać go po imieniu. Św. Vianey - kapłan czytający w sumieniach.






Wnętrze kościoła w Ars. Ze względu na przybywających pielgrzymów kościół parafialny został rozbudowany.



„Krzyż jest darem, który dobry Bóg zsyła swoim przyjaciołom.“ — Jan Maria Vianney


Obraz Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie, który raz po raz był atakowany przez demony. Kult św. Jana Vianneya do Najświętszej Maryi Panny był powszechnie znany. Demon nie mógł tego zdzierżyć więc wylewał na niego wszelkie odchody, a święty proboszcz z pokorą czyścił go modląc się.







Wnętrze dawnej plebanii. Pokój na piętrze (zdjęcie poniżej) zajmował proboszcz. Jednakże gdy do drzwi zapukali ówcześni wędrowcy, przemierzający Francje za pracą, schodził do kuchni oddając swój pokój wędrowcom. W kuchni spoczywał na sienniku ułożonym na podłodze, często wśród szczurów. Ważniejszym był ubogi przybysz niż on sam. Ci co wchodzili do kuchni często się dziwili, dlaczego ziemniaki proboszcz trzyma podwieszone pod sufitem. Był to jedyny sposób aby je ustrzec przed gryzoniami. 

Obok na zdjęciu krzesło i kapelusz świętego proboszcza.



„Kocham Cię, o mój Boże, i moim jedynym pragnieniem jest kochać Cię aż do ostatniego tchnienia mojego życia. Kocham Cię, o mój Boże, nieskończenie godny miłości, i wolę umrzeć kochając Cię, niż żyć bez kochania Cię. Kocham Cię, Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę, to kochać Cię wiecznie… Boże mój, jeśli mój język nie jest w stanie mówić w każdej chwili, iż Cię kocham, chcę, aby moje serce powtarzało Ci to za każdym moim tchnieniem.“ — Jan Maria Vianne



Ornat św. Jana Maria Vianneya



Miejsce wypieku chleba. W obejściu plebani była studnia, stajnia, stodoła oraz miejsce do wypieku chleba. 


Ciało świętego proboszcza zostało złożone do szklanego sarkofagu i wyeksponowane w bocznym ołtarzu kościoła. Serce zaś, zostało umieszczone w specjalnej kaplicy na tyłach dawnej plebani. 





„Msza Święta jest tą samą ofiarą, ale bezkrwawą, którą Pan Jezus złożył z siebie w Wielki Piątek na krzyżu. Zachodzi ta tylko różnica, że wtedy można było widzieć oczyma ciała, jak Pan Jezus cierpiał i krew swoją przelewał, zaś we Mszy Świętej ofiaruje się Jezus Chrystus swojemu Ojcu w sposób niewidzialny i bezkrwawy. Msza Święta jest szczytną ofiarą: Ona rozwesela cały dwór niebieski, pomaga biednym duszom czyśćcowym, sprowadza na ziemię wszelkie błogosławieństwo i więcej chwały przynosi Bogu, niż cierpienia wszystkich męczenników, niż umartwienia wszystkich pustelników, niż wszystkie łzy pokutników, przelane od początku świata, aż do końca wieków".



Jan Maria Vianney








„Na czym polega miłość bliźniego? Po pierwsze, na tym, żeby chcieć dla bliźniego dobra. Po drugie, na tym, żeby świadczyć mu dobro przy każdej nadarzającej się okazji. Po trzecie, żeby znosić i usprawiedliwiać błędy bliźniego.“ — Jan Maria Vianney


„Przekazujemy nasze modlitwy przez ręce Maryi, Ona nasyci je wonią.“ — Jan Maria Vianney

Cluny - urocze miasteczko o niesamowitej historii.

Opactwo św. Piotra i Pawła w Cluny (fr. Abbaye de Saint-Pierre et Saint-Paul de Cluny) zostało założone w 910 roku jako benedyktyńskie opactwo w Cluny stanowiące dom macierzysty kongregacji kluniackiej. Kongregacja klunicka dążyła do reformy, w której postulowano powrócenie do reguły św. Benedykta, czyli przestrzeganie ubóstwa, zachowanie celibatu, wypełnianie czasu modlitwą, nauką i pracą. Głoszono także hasło łac. Pax et Treuga Dei, czyli Pokój i Rozejm Boży, który wzywał do zaprzestania wojen w czasie wielkiego postu, adwentu oraz od środy wieczorem do poniedziałku rano. Opactwo w Cluny był to największy klasztor, jaki kiedykolwiek zbudowano w Europie Zachodniej. Stanowił centrum myśli politycznej, oparcie dla idei wypraw krzyżowych i hiszpańskiej rekonkwisty. Niestety zawieruchy wojenne, liczne najazdy wpierw ograbiły klasztor co w późniejszym czasie przyczyniło się do jego powolnego upadku. Los jego przypieczętowała rewolucja francuska. W wyniku działań rewolucyjnych i na fali całej tej ideologii, klasztor prawie doszczętnie rozebrano. Pozostałości opactwa zostały sprzedane w prywatne ręce.



Uliczki w Cluny, piękne,malownicze miasto

Nasze kroki skierowaliśmy do kościoła Notre Dame w Cluny. Przepiękny kościół z XIII w. Dojrzały zachodnioeuropejski gotyk z elementami romańskimi. Piękny w swej prostocie i wyniosłości. 




Niestety, pomimo tego, iż miasto jest tak ściśle związane z historią Kościoła, Cystersami, ilość wierzących jest jak na takiej wielkości miasto niewielka. Sam kościół robi wrażenie opuszczonego. Wyraźnie się odczuwało samotność Pana Jezusa w tabernakulum tej świątyni. Całość dopełniła zakrystia. Tak zapuszczonej, brudnej, zakrystii to jeszcze nie widziałem. Brak komunikantów, czystej wody, szystego korporału. 



Zapleśniała puszka z hostią do konsekracji. Osoba świecka otwierająca tabernakulum bez przyklęknięcia, wyciągająca puszkę i sprawdzająca ilość konsekrowanych hostii pomimo wyraźnego sprzeciwu naszego księdza. Wszystko to mówi jak daleko zaczynamy odchodzić od tego co jest sednem naszej wiary, naszej kultury i naszego życia. Czas modlitwy, polecania tych wszystkich, którzy są obok nas. Ten walec idzie również do nas. Nie cieszmy się. Nie mówmy, że u nas jest dobrze. Nie bądźmy pyszni, tylko się módlmy. 


Cała ta sytuacja wpłynęła na to, że chcieliśmy wynagrodzić Bogu jego samotność. Była to przepiękna Msza Święta, po której nastąpiło uwielbienie. Pan działał z niesamowitą mocą. Duch Święty był pośród nas. 

Kościół Notre Dame

Ważną postacią z Cluny był św. Odilon. Wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych, tradycyjnie nazywane Dniem Zadusznym zapoczątkował właśnie on, opat słynnego Masztom benedyktyńskiego w Cluny, we Francji. Ustanowił on to święto w roku 998 dla swojego klasztoru. Rychło jednak tę inicjatywę przejęły inne klasztory benedyktyńskie. Od wieku XIII stało się ono w Kościele rzymskim zwyczajem powszechnym. Na dzień modłów za dusze zmarłych - stąd nazwa święta "Zaduszki" - wyznaczył św. Odilon pierwszy dzień po Wszystkich Świętych


Św. Odilon - figura w kościele w Cluny

Później chwila na zwiedzenie kościoła, spacer po starówce i powrót do autokaru.

Kościół Notre Dame

Pozostałości po termach rzymskich. To na części z nich zbudowano opactwo.
Widok na odbudowany fragment opactwa.



Starówka - miejsce powstałe w wyniku wyburzeń opactwa.

Dalej w drogę, opactwo w La Ferte. Największe rozczarowanie naszej pielgrzymki. Szkoda tego miejsca. Sprzedane prywatnemu inwestorowi. Przerobione na hotel i miejsce wypoczynku. Brak miejsca na postój dla autokarów. Klasztor został zrabowany i zniszczony podczas rewolucji francuskiej. Po niej już nigdy nie podniósł się z upadku. 

Klasztor w La Ferte był pierwszym z czterech klasztorów założonych przez cystersów jako tzw. wielkich filii (opactw siostrzanych) opactwa Cîteaux. Klasztor utworzony został w 1112. Z opactwa La Ferté wywodzi się 11 filii klasztorów cysterskich, w tym 5 bezpośrednich oraz 6 pośrednich. Pośród nich jest pierwszy klasztor cysterski położony poza Francją.




Dijon - miejscowość we Francji słynąca z produkcji musztardy na tysiąc sposobów. Nie zwiedzaliśmy tej miejscowości. Była dla nas tylko miejscem noclegu i porannej Mszy Świętej w drodze powrotnej. Udało mi kupić kilka smakowych musztard. Musztarda orzechowa, buraczkowa, bazyliowa, oliwna  ....




Nocleg wspominam bardzo dobrze. Śniadanie jak śniadanie, francuskie, południowe. Po prostu jak dla nas Polaków mało. Chyba najbardziej obfite było jedynie u polskich sióstr pod Paryżem. Nie mniej nie ma co marudzić - w końcu to pielgrzymka.


Nocleg w Dijon



Dzień dziesiąty : Dijon Francja - Bamberg Niemcy




Rano śniadanie, pakowanie i wyjazd do lokalnego kościoła na niedzielną Mszę Świętą w Dijon. Szukaliśmy średniowiecznego kościoła, a trafiliśmy do nowoczesnego budynku, kaplicy, parterowej, bez witraży. Z ulicy wyglądał jak dom kultury.








Kolejne miejsce naszego pielgrzymowania to niespodzianka. Miejsce, które nie było ujęte w programie pielgrzymki. Przepiękne, położone na obrzeżach Bawarii miasto Bamberg. Nocleg przy samej starówce, w starych poklasztornych zabudowaniach. Samo miasto słynie z produkcji słodu, a co się z tym wiąże piwa. W Bambergu waży się ponad pięćdziesiąt gatunków piw. Udało i nam się degustować kilka gatunków piw. Najciekawsze było piwo wędzone (Rauchbier).





Dzień jedenasty : Bamberg - Ralbitz - Swarzewo




Zwiedzanie Bambergu rozpoczeliśmy rano. Piękna pogoda. Jesienne kolory i piękne miasto położone na siedmiu wzgórzach. Nietknięte przez działania wojenne do dzisiaj zachwyca swoimi zabytkami. Całe miasto zostało wpisane na listę Unesco.



Znajduje się tutaj aż 1200 zabytków architektury, które razem tworzą obraz bajkowego miasta.




Kolorowe domki, pruski styl zabudowy, liczne kanały i ratusz stojący na wodzie. Wszystko to urzeka w tym kawałku Bawarii.




Bamberg, o czym nie każdy wie, ma też historyczne związki z Polską. W pierwszej połowie XVIII wieku mieszkańcy Bamberga i okolic osadzili się niedaleko Poznania, we wsiach spustoszonych w efekcie wojen północnych i epidemii cholery. Właśnie od nazwy niemieckiego miasta pochodził ich przydomek - Bambrzy - który przeszedł później na wszystkich mieszkańców zaludnionych przez nich wsi.







Stary Ratusz, budowla powstała w drugiej połowie XV wieku na sztucznej wyspie pośrodku rzeki Regnitz. Dzisiejszy wygląd budynku jest w dużej mierze efektem przebudowy w stylu barokowym w połowie XVIII wieku. Skąd takie położenie? Według lokalnych legend biskup odmówił przekazania choćby skrawka ziemi na budowę miejskiego , więc mieszkańcy sami ją sobie stworzyli.




Budynek wyróżnia się ciemno żółtą drewnianą fasadą od strony południowej oraz pięknymi freskami w pozostałych częściach. Warto dobrze się im przyjrzeć, na przykład po wschodniej stronie będziemy mogli wypatrzyć wystającą nogę cherubina.






Bamberg również słynie z całorocznych sklepów z ozdobami bożonarodzeniowymi. 





Ratusz w Bambergu




Na Starówce, obok fontanny z Neptunem znajduje się bamberski rynek. To tutaj można kupić specjały do kuchni bawarskiej. 


Dawna miejska rzeźnia. Dzisiaj budynek urzeka swoją architekturą i płaskorzeźbą byka na froncie elewacji. Dawniej lokalizacja była przemyślana. Budynek w centrum, ogólnie dostępny i położony bezpośrednio nad rzeką. To rozwiązywało sprawę świeżej wody jak i pozbywania się poubojowych pozostałości. 



Bamberg to także miasto sztuki





Katedra w Bambergu do dzisiaj przyciąga nie tylko wielbicieli sakralnej architektury ale również melomanów muzyki organowej. 


Dotarliśmy również do Rosengarten - Różanego ogrodu, skąd roztacza się przepiękny widok na panoramę rozciągającego się po niżej Bambergu. Tutaj można zrozumieć dlaczego Bamberg nazywa się Rzymem północy. 







Siedziba biskupów Bambergu.







Na koniec zwiedzania miasta udaliśmy się do klasztoru ojców dominikanów w Bambergu. Przepiękny klasztor. Dobrze utrzymany. To tutaj o. Zbigniew odprawił ostatnią w tej pielgrzymce wspólnotową Mszę Świętą. 






i dalej w drogę. Pozostało do odwiedzenia ostatnie miejsce na naszym pielgrzymkowym szlaku - Ralbitz. Miejsce związane z kultem Matki Bożej. Szczególne miejsce dla ludzi mieszkających w historycznie trudnym terenie. Na ziemii, która w przeszłości przechodziła z rąk do rąk. Tam też znajduje się cudowna figurka Matki Bożej. Jest ona niewielkich rozmiarów. Gdybym miał porównywać to może wielkości Matki Bożej Gidelskiej. Samo miejsce jest bardzo urokliwe. Z dala od głównych tras przelotowych. Na uboczu. Trudno tutaj dotrzeć. Jedyne miejsce rozpoznawcze to pielgrzymi krzyż przy drodze przebiegającej przez wioskę. Miejsce to przypominało mi nasz Gietrzwałd z początku lat dziewięćdziesiątych. Cisza i spokój. 


Od wiejskiej drogi schodzi się w bok. Z oddali widać kapliczkę. To kapliczka z cudownym źródełkiem. 



Niestety, ktoś umieścił napis ostrzegawczy, że woda jest poza nadzorem epidemiologicznym i każdy pije na własną odpowiedzialność. Więc nikt już nie czerpie wody z cudownego źródełka. Ja się napiłem i wziąłem w butelce ze sobą. Do dzisiaj nic mi nie jest. Podobnie był problem z wodą w kropelnicach zachodniej Europy. Rozgłaszano, że zarazki, choroby itp., więc co? wyeliminowano wodę święconą z kościołów. Dzięki nabożnemu używaniu wody z tego źródełka miało miejsce kilkadziesiąt cudów. Kroniki odnotowały cudowne uzdrowienie choroby uszu, ślepoty czy też innych dolegliwości natury fizycznej. 







Historia pielgrzymek do miejscowości sięga XV wieku i wcześniej. W 1516 r. w miejscu drewnianego kościoła zbudowano kamienny, a w 1778 r. świątynia uzyskała obecne oblicze. Od 1680 serbołużyccy parafianie odbywają corocznie cztery duże pielgrzymki do Rosenthal (Róžant).



Katoliccy Serbołużyczanie w swoim sanktuarium maryjnym modlą się o beatyfikację Sługi Bożego ks. Alojsa Andrickeho męczennika z Dachau, który ma stać się patronem ich narodowej sprawy. Postać tego młodego kapłana – męczennika jest propagowana bardzo mocno w katolickich ośrodkach Saksonii.



Warto przeczytać artykuł o katolikach z tamtych okolic:

Do tego niewielkiego sanktuarium co roku przybywa kilka pielgrzymek. Jedną z nich jest konna pielgrzymka:




I tak około godziny drugiej w nocy dotarliśmy do Swarzewa.  Jeszcze raz dziękuje wszystkim za udział w tej pielgrzymce. Myślę, że dla wielu z Was była to prawdziwa duchowa podróż do Francji. Nawiedziliśmy wiele świętych miejsc. Gdzie tylko mogliśmy staraliśmy się wyrwać dłuższą chwilę na modlitwę uwielbienia, dziękczynienia i uwolnienia. Myślę, że dary duchowe tej pielgrzymki będziecie odkrywać jeszcze wiele miesięcy po niej. Dziękuje również o. Zbigniewowi za Jego trud głoszenia Słowa Bożego i bezkompromisowe trwanie przy tym co jest sednem pielgrzymki - Mszy Świętej oraz modlitwie. Dziękuje za wyrozumiałość i braterską atmosferę. Bóg zapłać !

Jeżeli ktoś chciałby przesłać świadectwo to serdecznie zapraszam.